Józefów nad Wisłą to miejsce dziwne. Jest tu pałac będący dziś siedzibą Urzędu Gminy. Dużą część mieszkańców stanowili Żydzi. Dlatego też na stronach internetowych Urzędu Gminy można zobaczyć zdjęcia synagogi józefowskiej i z zewnątrz i wewnątrz. Wszystko ładnie poza cmentarzem. Ten pozostaje niemal zapomniany. Wg informacji z sieci znajduje się tam 5 macew z XIX wieku. Jeden z mieszkańców nawet się tam wybrał by je odnaleźć. Znalazł jedną. Przeczytać można o tym w poście z 2009 roku na forum Józefowa. Nauczony doświadczeniem wizyty na cmentarzu żydowskim w Markuszowie spodziewam się, że macew może być więcej tylko nie stoją. Jednak o ile w Markuszowie dało się wejść na teren cmentarza w okresie gdy wegetacja roślinna ustała to tu chyba i to byłoby trudne. Na temat likwidacji społeczności żydowskiej Józefowa można przeczytać ciekawą relację na stronach Niezależnego Serwisu Informacyjnego. Jeżeli dobrze zrozumiałem akcja wywózki została do Poniatowej została przeprowadzona przez tzw. Ludzi z Trawnik. W Trawnikach szkolono służby wartownicze obozów oraz ludzi do działań o charakterze represyjnym. Nie byli Niemcami. Ale ubierano ich właśnie w czarne mundury przez co często w relacjach myli się ich z SS.
Po dojechaniu do miejsca znajdującego się „500 m od rynku i 100 m od ulicy Urzędowskiej” znalazłem kawałek dżungli. Od spotkanej kobiety dowiedziałem się, że przed wojną w Józefowie mieszkali tylko Żydzi. A także, że zarośnięty teren jest mniejszy od pierwotnego cmentarza. Część ziemi miała przejść w użytkowanie rolnicze poprzez worywanie się w brzeg cmentarza.
Przez środek cmentarza przeprowadzono też drogę do sadu. Poza tym jest tu tylko roślinność i śmieci.
Z lewej teren cmentarza.
Na tym zdjęciu zaś cmentarz znajduje się po prawej stronie drogi.
Droga biegnąca środkiem kirkutu.
Widok w stronę ulicy Urzędowskiej. Po prawej cmentarz.
Zdjęcia z 28.05.2010 r., a poniżej z 31.10.2010 r.
Zieleni mniej więc w krzaczory wszedłem. Niestety nie udało mi się odnaleźć macewy ze zdjęcia do którego w pierwszym poście zamieściłem odnośnik. Może nie trafiłem, może już jej nie ma.
Przy brzegach cmentarza przeciętego na pół drogą dojazdową do sadu znajdują się całkiem świeże śmieci. Nikomu już się nie chce z tym wciskać w gąszcz. Zdjęcie wykonane z krzaczorów. Z zewnątrz to się tak bardzo w oczy nie rzuca zasłonięte wysokimi pokrzywami i czymś tam jeszcze jednorocznym.
W głębi znaleźć można stare kupy śmieci. Prawdopodobnie pochodzą z zamierzchłych czasów gdy jeszcze można było na teren cmentarza wjechać. Na zdjęciu tego nie widać tak dobrze ale jest tam co najmniej kilka szklanych gór przysypanych liśćmi.
A teraz to po co tam wlazłem. Macewy. A raczej ich szczątki.
Postarałem się ją trochę oczyścić ale ręka zadrżała gdy robiłem zdjęcie. Zauważyłem ten błąd dopiero po powrocie.
Z kolejną poszło mi już lepiej choć rozbita i leżąca.
Gołąb jednak jest mało czytelny.
Kolejna w większym kawałku spoczywa licem do ziemi. Zwykle nie przewracam płyt i tym razem też tak ją pozostawiłem. Może dzięki temu ocaleje.
Coś mi się zdaje, że macewy wciąż stąd giną. Ale może tylko mi się zdaje.